Opublikowane na Radio Egida (https://radio.us.edu.pl/)

„O odnalezieniu siebie i szczęścia w ciężkich chwilach” - recenzja LP: Zwidy – „Nigdy nie będę taki, jakbym chciał”

Tekst: Wojciech Par
Korekta: TS

Prawie 5 lat fani warszawskiego zespołu Zwidy czekali na następcę albumu „Szum”. Oczywiście nie był to zmarnowany czas. Trio, w składzie: Artur Koszałko (gitara, wokal), Krzysztof Sarosiek (bas, wokal) oraz Kuba Korzeniowski (perkusja, wokal); ciężko pracowało. W zeszłym roku zrobili kompilacje coverów piosenek zespołu Crywank „Here You Go, You Do It: A Crywank Covers Compilation”, a na początku 2023 r. grali na supporcie zespołu Lovejoy w Warszawie, co pomogło im pokazać się szerszej publice. W Dzień Matki (jeszcze raz wszystkiego dobrego mamo, kocham Cię) odbyła się premiera ich drugiego albumu „Nigdy nie będę taki, jakbym chciał”. Jak wypada na tle poprzednich wydawnictw? 

 

Zacznę od tego, że pierwsza epka „Zwidy” (2017) oraz debiutancki album „Szum” (2018) charakteryzowały się dość smutnym, depresyjnym, a nawet gdzieniegdzie swoiście agresywnym brzmieniem. Coś na wzór takiej młodzieńczej złości, kiedy człowiek przechodzi z bycia młodym do życia jako dorosły człowiek z pracą. W pewnym sensie to uczucie można określić jako zderzenie z pewną „ścianą rzeczywistości” – jak to mówił mój wujek. Pojawia się ta niechęć, brak  poczucia sensu oraz po prostu zawód. Kiedy wracam do tych utworów, to pomimo upływu lat, energia skondensowana w płytach nadal jest odczuwalna i żywa.

Najnowsze wydawnictwo, to jednak zdecydowanie zauważalna różnica. 

Mówiąc o „Nigdy nie będę taki, jakbym chciał” warto wspomnieć, że jest to pierwsza płyta Zwidów wydana pod całkowicie innym wydawnictwem, jakim jest Peleton Records. Wielu fanów polskiego niezalu na bank kojarzy wytwórnie, głównie przez takie zespoły jak np. Syndrom Paryski, daysdaysdays, Zawody lub Hanako. 

To, że Zwidy trafią do Peletonu, było do przewidzenia. Zawsze miałem wrażenie, że tam ich brakowało. 

„Nigdy nie będę taki, jakbym chciał” oferuje nam prawie 47 minut materiału i jest pewnym zwrotem w nieco innym kierunku. Pewnie – dalej słychać rozmaite połączenia math rocka, noise’u i emo. W niektórych utworach nawet słychać stylistykę z dwóch pierwszych pozycji w ich dyskografii, aczkolwiek omawiany album wydaje się być dojrzalszy. Inne kompozycje, takie jak na przykład: „Niech będzie jak jest”, „Nie ma mnie” lub „Po co ten lęk?”, wydają się być spokojniejsze i bardziej złożone w opozycji do epki oraz „Szumu”. 

Mówiąc „dojrzalszy”, nie mam tutaj na myśli jakiegoś stonowania lub uspokojenia się. Album, tak samo jak poprzednie krążki jest energetyczny i emocjonalny. Lecz czy tutaj pojawia się radość? Może nie dokładnie radość, ale bardziej – pogodzenie się z pewnym stanem rzeczy, który wiąże się z dorosłym życiem. Zresztą, w opisie płyty na stronie wytwórni można przeczytać, że: “Nigdy nie będę taki, jak bym chciał”, to płyta o godzeniu się z niedoskonałościami i szukaniu szczęścia nawet w trudnych chwilach (opis na stronie wydawcy). W przypadku tej płyty, nie jest to pusty frazes, a fakt, który sprawia, że płyta w pewnym sensie jest terapeutyczna. kstach usłyszymy motywy: poszukiwania siebie jako osoby, próby pogodzenia się z danym stanem rzeczy, a nawet zachętę do tego, żeby słuchać samego siebie i żyć w zgodzie ze sobą. 


Czy warto zanurzyć się w najnowszym albumie?

Jak najbardziej warto! „Nigdy nie będę taki, jakbym chciał” jest nowym obliczem Zwidów, różniącym się od tego, które mogliśmy poznać wcześniej i zdecydowanie polecam się z nim zapoznać. 

Ten album jest pokazem tego, jak trójka osób ze stolicy Polski ewoluowała – nie tylko muzycznie, ale też poznaniowo. Ta pozycja jest bardzo dobra dla wszystkich chętnych do rozpoczęcia swojej przygody z niezalem. Może nawet dzięki niej powiększy się fanbase Zwidów?

Eh, chłopaki – dzięki, że jesteście!



zdjęcie: peletonrecords.pl

 
Adres źródła: https://radio.us.edu.pl/kultura/o-odnalezieniu-siebie-i-szczescia-w-ciezkich-chwilach-recenzja-lp-zwidy-nigdy-nie-bede-taki-jakbym-chcial/rmt