Opublikowane na Radio Egida (https://radio.us.edu.pl/)

„A long time ago in a galaxy far, far away....” – recenzja The Avalanches- „We will always love you”

Tekst: Bartosz Galas

Korekta: AS

Australijscy psychologowie znowu powracają. Po magicznym Since I left you stworzonym po to, aby zgrabnie poradzić sobie po rozstaniu, wakacyjnym i słonecznym Wildflower ukazującym piękno Australii i przynoszącym dobrą nadzieję, przyszedł czas na zwieńczenie dwudziestoletniej trylogii autorstwa Robbie’go Chatera i Tony’ego di Blasi. 
Tym razem czas na eksplorację kosmosu.
 
 
 
Motywem przewodnim We will always love you było zainteresowanie Chatera astronomem – Carlem Saganem oraz Ann Druyan, dyrektorem kreatywnym NASA, a prywatnie żoną Carla. W 1977 małżeństwo postanowiło wysłać w kosmos „Voyager Golden Records”, czyli pozłacane dyski zawierające dźwięki i obrazy, mające ukazać różnorodność życia i kultur na Ziemi. Tej misji przyświecała nadzieja, że być może nie jesteśmy sami w galaktyce; ktoś lub coś je odnajdzie, zachwyci się nimi i może nawiąże z nami kontakt. 

Należy podkreślić, że wbrew pozorom jest to najsmutniejszy album w całej dyskografii The Avalanches. Motywem przewodnim jest ból po rozpadzie związku i próba poradzenia sobie z nim. Odczucia te podkreślone zostały umieszczeniem wizerunku wspomnianej Ann Druyan na okładce – wtedy już wdowy po Carlu Saganie.

Już od pierwszych chwil muzycy przenoszą nas do innego świata, galaktyki wypełnionej dźwiękami i metafizyczną atmosferą. Ciężko określić gdzie się znajdujemy w danej chwili – czy nad morzem, oglądając zachód słońca, czy może spacerując po księżycu, a może jeszcze eksplorując galaktykę na pokładzie statku rodem z Odysei Kosmicznej 2001 Kubricka. 

Album rozpoczyna Ghost Story, które jest swoistym dotykiem melancholii, rozmową telefoniczną, obrazującą ból jaki powoduje relacja na odległość. Cały nastrój momentalnie się zmienia gdy przychodzi czas na tytułowy utwór We Will Always Love You. Blood Orange w oka mgnieniu transportuje nas do innej sfery dźwięków, która poniekąd odnosi się do obecnej sytuacji na świecie – ma na celu podnieść na duchu tych, którzy w dobie ogólnoświatowej pandemii stracili bliskich lub ich związki z innymi osobami zostały odarte z bliskości, serdeczności drobnych gestów, ograniczone do minimum, zastąpione krótkimi wiadomościami tekstowymi.

Nastrój diametralnie zmienia się w Star Song.IMG. Po krótkim intrze The Avalanches prezentują gromadę gwiezdną pełną barwnych, pozytywnych i nastrojowych dźwięków. Z Whenever You Go, czy Music Makes Me High aż kipi pozytywna energia i mało kto będzie w stanie oprzeć się optymizmowi, który z nich płynie. Przez wszystkie trzy akty nie potrafiłem się oderwać ani na chwilę od hipnotyzujących dźwięków Australijczyków. Zwiedzałem przestrzeń kosmiczną, odwiedzając przeróżne miejsca i istoty, smuciłem się z całym wszechświatem, tańczyłem razem z nim, z każdym dźwiękiem doświadczałem czegoś niepowtarzalnego.
 
Przy całej feerii złożoności dźwięków i featów, We will always love you ma też słabe strony. Największym mankamentem Take care of your dreaming jest sztywność i monotonność bitu, ponadto stłumiony wokal Sampa The Great dodatkowo pogarsza jakość utworu. Cały akt czwarty ma parę niedociągnięć – utwory wydają się być nijakie oraz brakuje im finezji w porównaniu ze wcześniejszymi. Sample wydają się być przekombinowane i sprawiają wrażenie odrębnego bytu w perspektywie całych utworów. Album  zamyka Weightless, czyli wiadomość stworzona przez astronoma Franka Drake’a, zwana „Arecibo Message”. W formie kodu binarnego zawarła ona najważniejsze informacje o życiu na Ziemi, takie jak budowa DNA, czy schemat Układu Słonecznego z wyróżnioną Ziemią. Interpretacja  duetu zamyka gwiezdny pejzaż, otwarty przez przyziemne, telefoniczne z początku Ghost Story.
 
Mieszanka smutku z niepohamowaną radością czyni nowy album The Avalanches czymś wyjątkowym, niesamowitym i bardzo pociągającym. Mimo wad jest to album spójny, bardzo ambitny melodycznie, z plejadą starannie wyselekcjonowanych gwiazd na każdym utworze. 

Mogę jednak otwarcie powiedzieć, że We will always love you nie przypadnie do gustu każdemu. Niemniej uważam, że każdy, kto choć trochę szuka w swoim życiu czegoś nowego, czegoś co pozwoli wyrwać się z codziennej rutyny i „odlecieć” w inny świat pełen barwnych dźwięków, licznych, często niezrozumianych obrazów i po prostu chce poczuć coś, czego do tej pory nie czuł, będzie ukontentowany, a We will always love you zostanie z nim zdecydowanie na dłużej. Ludzkość mogłaby z czystym sumieniem wysłać  nowe wydawnictwo The Avalanches w kosmos i rozświetlić galaktykę.
 
It is a great tragedy that science, this wonderful process for finding out what is true, has ceded the spiritual uplift of its central revelations: the vastness of the universe, the immensity of time, the relatedness of all life, and life’s preciousness on our tiny planet. – Ann Druyan
 
Adres źródła: https://radio.us.edu.pl/kultura/a-long-time-ago-in-a-galaxy-far-far-away-recenzja-the-avalanches-we-will-always-love-you/r42