Opublikowane na Radio Egida (https://radio.us.edu.pl/)

Rozstanie Cary Delevingne i Ashley Benson, czyli o bifobii w mediach

Tekst: JG

„Prawdziwa miłość nie istnieje!” – Tymi słowami żyje Twitter, od mniej więcej dwóch tygodni. I ciężko się nie zgodzić. Po dwóch latach od pierwszego publicznego pocałunku, modelka Cara Delevingne i aktorka Ashley Benson poinformowały o swoim rozstaniu. Możliwe, że tak jest. Związek ten jeden pokazał nam to, co istnieje i niestety wciąż ma się obrzydliwie dobrze – zjawisko bifobii.

Bycie w związku jednopłciowym kiedy jest się osobą publiczną to nie lada wyzwanie. Z perspektywy osób trzecich, można wyróżnić pare etapów takiego związku. Jeżeli mowa jest o dwóch kobietach, to pierwszy taki etap jest rozmyty. Wtedy bowiem nagłówki na portalach plotkarskich czy w tabloidach udowadniają, że mogą NIE sugerować relacji, jak w przypadku… dosłownie każdych innych osób, które nie są dwiema kobietami. Można to sobie zobrazować tak w alegorii do relacji heteroseksualnej. Jeżeli dwie osoby publiczne, mężczyzna i kobieta, zjedzą razem kolację lub pójdą na spacer, automatyczną reakcją tabloidów jest doszukiwanie się w takiej parze „iskry”, „czułych gestów” i „rozmarzonego spojrzenia”.

Tak nie było w tym przypadku. Przez wiele miesięcy paparazzi dostarczali nam naprawdę intymnych widoków z życia aktorki i modelki. Mimo publicznych pocałunków, uścisków i trzymania się za rękę, każde plotkarskie medium rezygnowało ze swojej standardowej formy działania. Parę nazywano „dobrymi koleżankami”, a ich wspólne wakacje to „marzenie BFFs!”. Prawdopodobnie, gdyby nie Cara i Ashley to nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że związek dwóch kobiet można spłycić do słów „gal-pals”. Pierwszy etap utrwalania takiego związku w oczach opinii publicznej to więc niemal negacja. Sugerowanie, że homoseksualny związek dwóch kobiet nie jest wystarczająco wiarygodny by związkiem go otwarcie nazwać.
Następny proces, który w tym przypadku, trwał niemal całe te dwa lata, to akceptacja. Modelka i aktorka nabrały, chcąc-nie chcąc, roli wzorca dla queer-celebrytów. W mediach pojawiła się silna potrzeba wyidealizowania tego związku jako pierwowzór współczesnej miłości, która nie miała swojego źródła na Netfliksie. Problem w tym, że to nie pierwsza taka para. Ciężko więc nie zadawać sobie pytania, czy powodem do tak wielkiego, nagłego, uwielbienia, nie był fakt, że obie panie są po prostu piękne? Po prostu popularne? A może po prostu są kobietami? W społeczeństwie jest bowiem większe „przyzwolenie” na idealizację dwóch kobiet razem (oczywiście, gdy już się pogodzimy z faktem, że to nie tylko przyjaciółki). I nie, nie jest to żadne pocieszenie dla części społeczności LGBT+. To po prostu seksizm.

Jak w każde rozstanie celebryckiej pary, i w te ciężko nam było uwierzyć. Jeszcze ciężej natomiast jest uwierzyć w to, jak łatwo popaść z pseudo tolerancyjnego i akceptującego idealizowania w nienawiść, a w tym przypadku – bifobię. W mniej więcej tym samym czasie, w którym dowiedzieliśmy o zerwaniu Cary i Ashley, ta druga została sfotografowana przez paparazzi w towarzystwie rapera G-Eazy. Ze względu na to, że teraz aktorka nie znalazła się w towarzystwie drugiej kobiety, a mężczyzny, nie powtórzono schematu fazy pierwszej reakcji tabloidów. Znów media mogły otwarcie i bezwstydnie sugerować aktorce romans. W tym też wspomnianą wcześniej „iskrę”, „czułe gesty” i „rozmarzone spojrzenia”, których –powiedzmy sobie szczerze- ciężko tak właściwie się na zdjęciach doszukać.

Jeżeli naprawdę mamy wyciągnąć coś z naruszania czyjeś prywatności, jeżeli czegokolwiek może nas nauczyć cudzy związek, który na swoje nieszczęście jest obserwowany przez media to jest to obiektywne spojrzenie na to, jaki jego obraz nam te media forsują. Bifobiczna reakcja nie objawia się tylko tym, że zarzucamy Ashley Benson „powrót” do mężczyzn. To sugerowanie, że kobieta (I to nieważne czy to jest to akurat Cara Delevingne czy Jessika Kowalska czy jakakolwiek Pani X) nie jest wystarczającym partnerem dla drugiej kobieta. To sugerowanie, że biseksualizm prędzej czy później będzie oznaczać „powrót” do mężczyzn. Prawda jest taka, że nic z tych rzeczy nie jest prawdą. Prawdziwe za to zawsze będą orientacje, z jakimi te dwie bohaterki się utożsamiały i te, z którymi i my się utożsamiamy.

Oraz to, że pewnie Ashley Benson i G-Eazy bawili się lepiej od nas.
Adres źródła: https://radio.us.edu.pl/felieton/rozstanie-cary-delevingne-i-ashley-benson-czyli-o-bifobii-w-mediach/rj1