TSKSOMD: Najlepszy chłopak, najlepsze bity – lubię utwory rozpoczynające się tymi słowami. Ten tag stał się pewną gwarancją dobrej zabawy. Nie inaczej jest i tym razem – zapraszam was do Rzaboteki.
Rzabka wchodzi w 2020 w najlepszy możliwy sposób. Z początkiem tego tygodnia nakładem gorzowskiej wytwórni Szelest Records ukazała się Rzaboteka– ósmy album studyjny Macieja Żaby. 33 minuty nieprzerwanej zabawy rozłożone na 11 utworów mogę potraktować jako bardzo spóźniony prezent na gwiazdkę, bo moja reakcja na wieść o premierze była zbliżona do dziecięcej radości spod choinki.
Rzaboteka to niesamowita muzyczna przygoda, płyta niezwykle eklektyczna, a zarazem konsekwentna i spójna.Rzabka znowu sięga po lirykę maski, tym razem jednak ma ze sobą cały zestaw masek. W kolejnych utworach wciela się w maratończyka czy strażaka, by w innych zabrać słuchaczy na siłownię czy pogotowie. Autor wykorzystuje te kreacje do (dość luźnego) podjęcia życiowych tematów: poszukiwania siebie i sposobu na życie, dojrzewania, problemów życia towarzyskiego i przemijania. Luźnego, czy może subtelnego , bo przede wszystkim chodzi jednak o zabawę. Nie brakuje też oczywiście kawałków w całości poświęconych tematyce imprezowej, choć impreza jako temat przewodni jest obecna w każdej piosence w dość wyrazisty sposób. Na szczególną uwagę zasługuje wtym miejscu utwór „Tu cię mam” (zaliczył już swoją premierę na naszej antenie!), który wykorzystuje symbol minionej dekady polskiego techno o tym samym tytule.
Rzabotekę od dotychczasowej twórczości Rzabki odróżnia kilka znaczących punktów. Po pierwsze, co może być dla wielu mniej oddanych słuchaczy zaskoczeniem, płyta ta została nagrana w filozofii family friendly. Prawdopodobnie najmniej eleganckim słowem, na jakie można się natknąć w odsłuchu jest „cholera”, co stanowi spory kontrast w stosunku do co bardziej kreatywnych linijek na przykład z Krystiana Escobara. To szczegół natury estetycznej, ale należy zauważyć, że strategia storytellingu jaką przyjmuje Maciej na tym krążku jest zdecydowanie odmienna od wcześniej znanych nam popisów lirycznych. Rzabka jest ciepły, roztacza atmosferę miłości i przyjaźni (żeby nie użyć słów „pozytywne wibracje”), śpiewa o pieskach i kotkach. To czerpiąca w pewien sposób z kultury i klimatu rave’u, a jednak jak najbardziej szczera prezencja, którą można zaobserwować w social mediach (@rzabol) i na koncertach. Nie mówimy jednak o rewolucji, a raczej ewolucji, bo w podobnym tonie był utrzymany ubiegłoroczny singiel Komiksy, a fani na pewno pamiętają też ostatnie linijki utworu Rzabka z poprzedniej płyty – Weź się przytul do Rzabolka…
Zatrzymajmy się przy słowie ewolucja, które w mojej opinii jest niezbędne do pisania o Rzabotece. Droga, jaką przeszedł Maciek od wydania Rzabola Schwarzeneggera w 2014 roku, jest dla mnie prawdziwie imponująca. Twórca, który stanowił raczej ciekawostkę zdobywając wyświetlenia pod viralowym XD; który tworzył muzykę dla zabawy, ironicznie – dziś robi to z pełnym profesjonalizmem, ale co najważniejsze, wciąż świetnie się bawiąc. Na sukces Rzaboteki składa się praca świetnego zespołu, który towarzyszył już przy nagraniu reedycji Krystiana Escobara. Do czerpiących z EDM’u syntezatorów Gabriela (TSKSOMD, Najlepszy Chłopak, obecny w projektach Rzabki od samego początku) dołącza gitara elektryczna (Adrian Wicherek) i perkusja (Michał Wdowikowski).Miałem okazję usłyszeć chłopaków w takim składzie na ubiegłorocznym koncercie w Krakowie i zostawili po sobie wrażenie, jakiego nie dał mi jeszcze żaden zbliżony gatunkowo wykonawca w kraju. Konwencjonalne instrumenty nie są jedynie drugoplanowym dodatkiem, jak często ma to miejsce na co bardziej sztampowych bitach naszych producentów, lecz odważnie wybrzmiewają, stanowiąc o jakości tego wydawnictwa. To projekt innowacyjny na skalę każdej sceny, do której moglibyśmy próbować zaszufladkować Rzabkę i zasługuje tym samym na swoje 5 minut. Za mix i mastering odpowiadał Michał Kupicz i moim skromnym recenzenckim zdaniem, należy mu się za to bonus od sprzedanych kopii. Produkcyjnie Rzaboteka stoi o półkę wyżej od wielu bardziej znanych wydawnictw rozrywkowych, które w ostatnim czasie ukazały się nad Wisłą. Za realizację tego projektu – 6 w skali szkolnej. Z uśmieszkiem.
Nikt tak nie bawi się muzyką w Polsce jak Rzabka i jego najnowsza płyta jest tego najlepszym świadectwem. Baw się razem z nim, gdyż album jest dostępny we wszystkich serwisach streamingowych, a jeśli zabawę uznasz za udaną, za kwotę minimum 13 złotych na bandcampie możesz otrzymać Rzabotekę na własność – niestety na ten moment jedynie w wersji digital, ale fizyczna premiera została już potwierdzona i wkrótce krążki wyjdą z tłoczni. Ja dziś za Rzabkę ręczę – nic tak nie poprawia mi nastroju w taką pogodę.
Będę tańczył, aż nie zginę
Jakub Buksiński