Opublikowane na Radio Egida (https://radio.us.edu.pl/)

Kapitalizm nakryty melonikiem

To ostatni taki film.

Pożegnanie sir Charlesa Chaplina z kinem niemym i z postacią sympatycznego Włóczęgi.

Słodko-gorzkie „Dzisiejsze czasy”, Paweł Zberecki miał okazję obejrzeć w sali kinowej w ramach XXVIII edycji festiwalu Ars Cameralis.





   Trudno mi opisywać film sprzed ponad osiemdziesięciu lat, znajdujący się równocześnie na tak zwanej  „liście (tak, dobrze czytacie) watykańskiej”, należący do zestawieniastu najlepszych amerykańskich filmów stulecia według American Film Institute i mający swoje miejsce w zbiorach waszyngtońskiej Biblioteki Kongresu. W Polsce, w 2019 roku te rekomendacje, mogą nie robić wielkiego wrażenia na szerokim gronie odbiorców.
 
   Nie zmienia to faktu, że poruszane przez Chaplina tematy są ciągle aktualne. Ten frazes wypełniają takie postulaty jak walka o sprawiedliwość społeczną, godność jednostki czy wreszcie obrona przed wyzyskiem biedoty. Uniwersalne mądrości, którymi kieruje się dwójka bohaterów, brytyjski artysta ukazuje w sposób humorystyczny, lekki, przystępny. Ówczesne małżeństwo - Paulette Goddard i Charlie Chaplin wcieliło się w parę z marginesu, wykluczonych, biednych, walczących o przetrwanie, a jednocześnie nie poddających się beznadziejnemu losowi.
 
    Najbardziej atrakcyjnym, rozrywkowym elementem tej komedii była oczywiście sama postać Włóczęgi i jego perypetie. Chaplin - zanim wysyłał swoje alter ego na emeryturę - wspiął się na wyżyny talentu komediowego. Począwszy od sceny załamania (a może nieświadomego buntu?) szeregowego pracownika fabryki poprzez przezabawną (acz lekko kontrowersyjną jak na owe czasy) scenę z narkotykami i więzieniem w tle, aż po genialną improwizowaną scenę z Charliem jako śpiewającym kelnerem, Włóczęga zachwyca nas w swoim finalnym, wielkim występie.
 
   Nie można jednak zapomnieć o postaci dzielnej, walczącej o dobro swojej rodziny głównej bohaterki. Spotkana przez sympatycznego Pana w Meloniku - przypadkiem, osierocona i osamotniona dziewczyna pojawiająca się na czarno-białym ekranie to zdecydowanie jedna z najbardziej charyzmatycznych bohaterek kina niemego. Gwarantuję Wam, że podczas seansu zobaczycie w niej silną, współczesną kobietę, niebojącą się wyzwań.

   „Dzisiejsze czasy” to  mocno antykapitalistyczny w swej wymowie, nakłaniający do nieposłuszeństwa wobec konsumpcjonistycznego stylu życia, prowokujący zarówno do salw śmiechu jak i głębokiej refleksji, genialny wycinek z twórczości Chaplina.

   Polecam i Wam, zwłaszcza w scenach takich jak prezentacja „doskonałego” wynalazku mającego usprawnić przebieg pory obiadowej w miejscu pracy, czy podczas całej sekwencji w domu towarowym - pochylić się nad losem uroczej pary bohaterów ze łzami radości w oczach. To ludzie tacy jak my, żyjący w każdych czasach, nie tylko tych „minionych”.

    Chaplin zaraził nas optymizmem. Zakończenie – którego z przyzwoitości szeroko opisywać nie będę – pokazuje jakie wartości ważne są w życiu nawet tych osób, które znajdują się w krytycznym położeniu tak jak dwójka naszych protagonistów.

   Nie pozostaje już nic innego jak tylko zaprosić Was, przy najbliższej okazji do sięgnięcia po to dzieło. A nuż przypadkiem staniecie się, niczym Włóczęga, częścią pewnej rewolucji?
Adres źródła: https://radio.us.edu.pl/kultura/kapitalizm-nakryty-melonikiem/r8w