Opublikowane na Radio Egida (https://radio.us.edu.pl/)

Jak to jest być skrybą?

Radosław Gałecki odpowiada na fundamentalne pytanie

„Jak to jest być skrybą?”

Niemalże każdy słysząc to pytanie przypomina sobie fragment filmu „Asterix i Obelix: Misja Kleopatra” i obszerną odpowiedź Otisa, która nie dawała jednoznacznego rozwiązania. Większość osób powie, że ta odpowiedź była prześmieszna i w ogóle „cool”. I ciężko się z tym nie zgodzić, gdyż ja również tak uważam. Jednak czy byśmy chcieli słyszeć takie odpowiedzi na co dzień?



Zacznijmy od tego czym jest tzw. „small talk” - rozmowa o niczym, to swoista rozmowa wstępna, poprzedzająca rozmową właściwą – rozmowę towarzyską czy na tematy służbowe.

Mamy definicję, mamy wszystko – czas przejść do praktyki!



Podejście 1.

„Cześć, co robisz?” - pytam współlokatora przeglądającego coś w internecie.

„Siedzę”… w sumie racja… może następnym razem doprecyzuję pytanie.



Podejście 2.

Współlokator ponownie coś przegląda, może by go tak spytać co dokładniej?

„Co tam przeglądasz?” - pytam przyjaźnie

„Internet”… i znów mnie zagiął… chyba nie umiem zadawać dobrych pytań.



Podejście 3.

O! Współlokator siedzi w fotelu i nad czymś się zamartwia.

„Co jest?” - pytam z ciekawością, może uda mi się pomóc.

„Poniedziałek”… patrzę na telefon… ma skubaniec rację! Ja też nie lubię poniedziałków.



Podejście 4.

Niby za trzecim razem się nie udało, ale teraz już mam d o ś w i a d c z e n i e! W pracy to jest najważniejsze, więc i w rozmowie mi się przyda.

Współlokator siedzi przed laptopem. Patrzy się zrezygnowany na jakieś wzory wyświetlone na ekranie. Nie wygląda jakby tryskał radością, trochę mnie to martwi. Ja mu pomogę!

„Wszystko w porządku?” - kieruję słowa do niego. Chwila ciszy… i słyszę:

„Tak” Tak? O tak! W końcu mi się udało nawiązać kontakt. Teraz już mogę kontynuować ten cały small talk. A mówili, że „Polacy to nie potrafią rozmawiać o niczym” Phi! Oto dowód, jestem mistrzem konwersacji!

„Wyglądasz jakbyś się czymś martwił”… cisza. Dobra, nie jest idealnie, ale wciąż jestem w grze! „Co dziś robiłeś?” - dopytuję.

„Nic”… nic? Godzina 16:13, a ten nic jeszcze nie robił? Coś mi tu nie pasuje!

Patrzę na jego biurko. Widzę przygotowany indeks, chyba będzie szedł po podpis. Eureka! Spytam go co dostał! Nawet pamiętam z czego miał egzamin, taki jestem przygotowany!

„Co dostałeś z PKMu?” (Podstawy Konstrukcji Maszyn – pozdro dla kumatych)

„A co cię to obchodzi? Daj mi wreszcie spokój!”… to nie było miłe. Co ja robię nie tak? Dlaczego small talk jest taki trudny? Chyba muszę wyjść i się przewietrzyć.



Podejście 5.

Dobra… mam dość! Widzę, że współlokator leży i czyta książkę. Nie chcę mu przerywać, ale muszę mu coś powiedzieć. Pieprzyć cały ten „small talk” - walę prosto z mostu.

„Dziś wieczorem przychodzi najemca po odbiór czynszu” Tak, wiem! Wynajmujący, nie Najemca. Nie czepiajmy się słówek, każdy powinien zrozumieć. On też zrozumiał. Odpowiedział nieironicznie, treściwie i nawet odłożył książkę na bok. A brzmiało to mniej więcej tak:

Co *do stu tysięcy fur beczek smoły*!? Nie mogłeś mi tego powiedzieć wcześniej?”



I puenta tej historii jest dość prosta. Ja nie umiem w „small talk”, a mój współlokator to…

Chyba wolałbym już rozmawiać z Otisem. Byłoby bardziej klawo. No, ale cóż… „Ciesz się z tego co masz” i takie tam. Idę porozmawiać z kimś innym.



Zbieżność imion i nazwisk jest przypadkowa.

Adres źródła: https://radio.us.edu.pl/felieton/jak-to-jest-byc-skryba/r3c