“Nie jestem buntownikiem, choć niewiele mi się tu podoba” czyli o najnowszym albumie Pidżamy Porno słów kilka.
Dość dziwnym zabiegiem jest pisanie o najnowszym krążku zespołu używając tekstów z poprzedniego, ale słowa z utworu “Każdy nowy dzień rodzi nowe paranoje” który pojawił się na “Bułgarskim Centrum” wydanym w 2004 (!) roku świetnie opisują najnowsze kompozycje Pidżamy. To teraz wersja dla czytelników wyznających zasadę tl;dr: “Sprzedawca Jutra” to bardzo dobry album dla fanów delikatnie podstarzałych punków z Wielkopolski, ale nic szokującego czy odkrywczego. A tych których dotrwali do końca wstępu zapraszam na sporą dawkę fanboyowania.
Pidżama Porno to chyba obok Kultu mój ulubiony polski zespół. Zamiłowanie do ekip kojarzonych z Jarocinem i smakiem Amareny przejąłem po rodzicach (mając gdzieś tak lat 10 albo i mniej, bo wcześniej słuchałem pewnie O-Zone albo innych potworków lat 2000 - 2006), kiedy zacząłem już trochę ogarniać w życie wystartowała moja kolekcja płyt, gdzie średnio raz na miesiąc wspierałem Grabaża i jego kolegów z zespołów. Dlatego też, kiedy na YouTube pojawił się singiel “Hokejowy Zamek” stwierdziłem od razu, że “Sprzedawcę Jutra” zamawiam w pre-orderze. Dziś odebrałem paczkę i jestem mile zaskoczony jakością wydania. W środku poza płytką dostajemy też oczywiście książeczkę ze wszystkimi tekstami i informacjami kto za nimi stoi, oraz kilka bardzo artów. Głównie granatów w różnych kolorach, bo to one wydają się być głównym atrybutem kojarzącym się z płytą. Więc wygląda to ładnie, teraz pytanie jak brzmi?
Zacząć należałoby od najbardziej promowanego “Hokejowego Zamku”. Jest to kompozycja mocna, czuć w niej stary, pidżamowy vibe ze “Złodziei Zapalniczek” albo wspomnianego wcześniej “Bułgarskiego Centrum”. Najbardziej w pamięć zapadł mi fragment o “tłumie noszącym oba buty prawe” doprawiony później dość wulgarną nazwą męskiego narządu rozrodczego. Refren o tym, że Grabaż “ucieka z Polski do Polski” także wpada w uchu i wpasowuje się w poglądy które cały zespół otwarcie głosi. Bo po “Hokejowym” było słychać, że płyta będzie bardzo, ale to bardzo lewacka. Wystarczy spojrzeć na tytuły niektórych kompozycji znajdujących się na płycie, “Nie kukizuj miła” to ballada w której już w tytule widać typowe dla Grabaża słowotwórstwo tym razem wycelowane w kolegę po fachu który poszedł w politykę, oprócz tytułowego kukizowania wokalista używa też typowych dla zespołu konstrukcji łamiących język, w tym wypadku mamy na przykład “Za mendą menda mendzą we wszystkich rzędach bredzą” jednak tym razem ten charakterystyczny zabieg dalej uderza w polityczne aspekty. Oprócz tego dość oczywistym komentarzem sytuacji w naszym kraju są też kompozycje “Wyście od Kaina, my od Abla” (chyba najbardziej energetyczny utwór na całej płycie), gdzie Grabaż pomimo tego, że jest już “za stary żeby dać IM w mordy” to wierzy, że tajemniczych ich czeka rychła kara, oraz “Tu trzeba krzyczeć” - zdecydowanie najmocniejszy lirycznie kawałek, gdzie zespół już wprost mówi o tym kto zasiada w rządzie. W innych utworach mamy już mniejsze przytyki dotyczące ostatnich czterech lat, w pamięć zapadło mi przytoczenie “bejsbola z kotwicą” nawiązujące oczywiście do słynnej “młodzieży w odzieży”
O ile tekstowo najnowsza Pidżama Porno nie odbiega od starszych płyt (pamiętajmy, że Grabaż szkalował nacjonalizm praktycznie od samego początku działalności, wystarczy wspomnieć “Hymn Pokoju” z “Ulic jak Stygmaty” czy mój ulubiony utwór “Idą Brunatni” z “Marchfi w Butonierce”) tak muzycznie “Sprzedawcy Jutra” bliżej do płyt Strachów na Lachy. Pojawiają się kompozycje praktycznie akustyczne, mamy sporo utworów spokojnych, niemal melancholijnych, ale wciąż pozostającymi mocnymi tekstowo. Zespół jest bardziej dojrzały niż kiedykolwiek, nie proponuje już “żeby brać co będzie pod ręką i stanąć po stronie rebelii”, ale oglądając telewizję, zwłaszcza teraz, na 28 godzin przed zakończeniem wyborów, po czterech latach 500+, madek, Białychstoków i Lublinów faktycznie można odnieść wrażenie, że rzucać kamieniami zaczęła teraz druga strona (najczęściej w dziewczyny z tęczowymi torbami albo w policję, zależnie od daty), a nam faktycznie pozostaje tylko krzyczeć i się bać. Albo uciekać.
Czy polecam “Sprzedawcę jutra”? I tak i nie. “Bułgarskie Centrum” będące swoistym pożegnaniem Pidżamy z pewną erą zostało wydane 15 lat temu więc zespół jest zdecydowanie inny. Pidżama Porno dołączyła do Rammsteina i Lany Del Rey (na ich albumy również czekaliśmy lata) nie atakując nas festiwalem ziewania jak zrobił to Tool (“Fear Inoculum” to chyba największy muzyczny zawód roku do tego kosztujący prawie 500 zł). Jeśli jest się fanem zespołu “Sprzedawca Jutra” to pozycja obowiązkowa na półce, ale osoby zapoznające się z twórczością Grabaża powinny raczej sięgnąć po pierwsze, kultowe już płyty,a "Sprzedawcy" dać kupić się później, by zobaczyć jak długą drogę przeszedł zespół. A czytelników ze Śląska serdecznie zapraszam na listopadowy koncert w Zabrzu, ponieważ Pidżama na żywo brzmi zupełnie inaczej niż w odtwarzaczu czy na Spotify.
Tomasz Kisiel