Opublikowane na Radio Egida (https://radio.us.edu.pl/)

Head Rock, czyli jak bawić się jazzem.

Tekst: Wojciech Szelc

Korekta: AS
 
Koniec lat sześćdziesiątych i początek siedemdziesiątych był wspaniałym okresem dla muzyki; przełom dziesięcioleci był momentem kluczowy i jakże płodnym dla muzyków jazzowych, którzy znudzeni przecieraniem utartych szlaków, zaczęli przeformułowywać i przekształcać jazz. Mówiąc wprost: zaczęli bawić się konwencją. Dla większości jazzoholików to właśnie Miles Davis i jego płyta Bitches Brew jest wyraźnym sygnałem przemian, jakie zachodziły w muzyce jazzowej tamtych lat, aczkolwiek (zupełnie nie ujmując wartości samej płycie jak i Davisowskiemu kunsztowi) po tylu latach nie uderza już z taką samą siłą jak kiedyś…Ale wtedy wlatuje też Jiro Inagaki & His Soul Media, którzy z pełnym impetem elektryzują mózgi jazzowych wyjadaczy i po dziś dzień kopią w „łeb” z niespotykanym natężeniem pionierskiego brzmienia. 
Head Rock ujrzał światło dzienne w 1970 roku (wydany nakładem Nippon Columbia) i mimo swoich lat dalej utrzymuje swoją innowacyjność i świeżość. Na krążku usłyszymy takie osobistości jak Yasuo Arakawa (bas), Sadakazu Tabata (bębny), Ryo Kawasaki (gitara), Masaru Imada (klawisze), Tetsuo Fushimi (trąbka) no i oczywiście głowa „rodziny” czyli Jiro Inagaki (saksofon tenorowy oraz sopranowy). Sama płyta – to tak jakbyście wzięli rasowe, agresywne, amerykańskie V8 i wrzucili do Mazdy MX-5. Uśmiech na twarzy wywołuje nie tylko przez to, jak fenomenalnie i elegancko (przy czym nadal sportowo) wygląda, ale przede wszystkim jak jazda jest bezpardonowo elektryzująca i sprawia, że nigdy nie masz dosyć.

Na krążku każdy znajdzie coś dla siebie. Docenią go fani jazzu (chyba, że to jedni z tych o których nawijał Meek, Oh Why? w Kim ja jestem?) na równi z fanami klasycznego rocka oraz funku. W większości utworów na pierwszy plan wysuwa się brudnie brzmiąca gitara elektryczna, która jednak nie dominuje reszty instrumentów a jedynie nadaje charakteru kompozycji. Całość jest wzbogacona nie tylko o jakże charakterystyczne dla jazzu trąbkę i saksofon, ale i piorunujące dźwięki klawiszy, które w mgnieniu oka przenoszą nas w tamtą epokę. Prawdopodobnie najbardziej atrakcyjny w całej płycie jest utrzymany w niej klimat – w żadnym stopniu nie przygnębia słuchacza, jest lekki, swawolny, aż ciężko nie tuptać nóżką w rytm utrzymany przez wygrywającego na perkusji Sadakazu Tabate – to jest właśnie ta japońska dokładność o której tak dużo się słyszy, a w tym przypadku słyszy się naprawdę dużo. 

Podsumowując: Head Rock jest płytą, która nadal zaskakuje słuchacza, jest nieoczywista, przy czym nie jest pretensjonalna, ani udziwniona na siłę – jest tym czym powinien być jazz, to jest wolną zabawą w pełnym tego słowa znaczeniu. Zdecydowanie poleciłbym tą płytę starym wyjadaczom jak i dzieciakom odkrywającym muzykę jazzową. Zdecydowane i mocne 8/10, bez dwóch zdań.
Adres źródła: https://radio.us.edu.pl/kultura/head-rock-czyli-jak-bawic-sie-jazzem/rcf